Autor |
Wiadomość |
TAS |
Wysłany: Śro 21:40, 29 Sie 2012 Temat postu: |
|
Witam, dzięki za wsparcie
co do zadań też czuje nie smak, głównym zadaniem miało być wysadzenie anten (w pierwszej edycji się to nie udało), i to dość sprawnie zrobiliśmy, dodatkowo mieliśmy zaminować drogę to też nam się udało (przeciwnik nie mógł transportować materiałów niebezpiecznych drogą), z zadań obrońców to tylko nie oddali materiałów wiec czemu oni wygrali? nie wiem, może na 3 edycji się dowiemy
pogoda, brak komunikacji, ten niby chaos (w końcu zrobiliśmy co się dało) nadał niepowtarzalny klimat
do następnego |
|
|
red |
Wysłany: Wto 22:06, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
...
|
|
|
pawlack |
Wysłany: Wto 20:36, 28 Sie 2012 Temat postu: |
|
full contact. Zdaniem organizatorów (podzielam to zdanie) pif paf jest dla dzieci ;]
swoją drogą, jest już wtorek wieczór, a mi w kolimatorze woda isę skropliła i mam powódź. Szukam jak go można rozkręcić. Tak czy siak działa ale g*** przez niego widać |
|
|
poni |
|
|
Tomek |
Wysłany: Pon 16:15, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
Milo- to nie tak dowodziłem tylko 10 osobowym oddziałem, całością nie dowodził nikt dogadywaliśmy się z chłopakami z FEAR jakoś raz lepiej raz gorzej.
Ja niestety radia nie miałem więc i problemy z komunikacją musiały się zdarzyć. Po drugie zawaliłem też z nawigacją i się troche pogubiliśmy na początku. Potem straciłem oddział podczas ataku na umocnione pozycje, wcześniej tracąc replikę (zwarcie w układzie - chyba przez ten deszcz) i próbowałem coś zdziałać klamką czołgając się pod pozycje wroga - nic nie zdziałałem niestety potem cały czas sam- wycofałem się i trafiłem na jakąś zgubioną dwójkę z ataku, potem już w zasadzie był koniec.
Atak niewątpliwie miał problemy z koordynacją działań ale mimo wszystko wykonaliśmy dwa zadania w pełni, więc nie było najgorzej. Siły były wyrównane więc nie można narzekać.
Dzięki chłopaki |
|
|
Sil |
Wysłany: Pon 14:30, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
vanyel napisał: |
Polecam zainteresować się tematem impregnacji |
Dzięki Van, na pewno poczytam i zastosuję |
|
|
miloszp7 |
Wysłany: Pon 9:08, 27 Sie 2012 Temat postu: Baretka |
|
Baretki za udział w operacji otrzymują:
tom
pawlack
samael
sil
Chłopaki- super, że nie zrezygnowaliście pomimo tak paskudnej i niesprzyjającej pogodzie!
Pawlack, Sil- dzięki za sprawozdanie
Tom- słowa uznania za odwagę i ambicję. Cieszę się, że potrafiłeś wziąć odpowiedzialność za stronę na swoje barki- godne pochwały. |
|
|
pawlack |
Wysłany: Pon 8:16, 27 Sie 2012 Temat postu: |
|
Van - impregnacja mi by nic nie pomogła, bo woda wlewała się od góry Za to buty trzymały wodę więc przynajmniej była ciepła |
|
|
Sil |
Wysłany: Nie 21:56, 26 Sie 2012 Temat postu: |
|
Manewry, mimo bardzo niesprzyjającej pogody, odbyły się.
Wraz z szóstką innych operatorów nasza piracka czwórka znalazła się w zaszczytnym gronie "ocalonych". Po kilkunastominutowym staniu w deszczu i czekaniu na orga, w końcu doczekaliśmy się i wyruszyliśmy na miejsce zrzutu. Nikt nie kwapił się do przejęcia dowodzenia, zatem Tom zgłosił się na ochotnika (brawa!). Nie czekaliśmy na oddział wsparcia, tylko wyruszyliśmy na poszukiwanie jednej z anten. Po chwili znaleźliśmy ją, zabezpieczyliśmy teren, przy okazji spotkaliśmy się z oddziałem wsparcia.
Bum, antena wysadzona, ale to zaledwie początek!
Po długim marszu i licznych dyskusjach co do jego kierunku, odparciu sił przeciwnika, odnaleźliśmy drugą antenę. Niestety deszcz zrobił swoje, ładunki wybuchowe zamokły i za nic nie dało się ich odpalić. Na szczęście jeden z operatorów posiadał benzynową zapalniczkę, po chwili, metodą prób i błędów udało się nam wysadzić drugą antenę.
Dodam, że cały czas byliśmy obserwowani przez wrogiego zwiadowcę, za którym potem urządziliśmy pościg przez trudny i śliski teren.
Po kontakcie ogniowym i wyeliminowaniu kilku wrogich operatorów widocznie szło nam za dobrze i los postanowił pokrzyżować nasze plany.
W skrócie, replika Toma wpadła w szał, (mam nadzieję że to nic poważnego) i odmówiła współpracy, ja i Samael oberwaliśmy i poszliśmy na respa (Pawlacka straciliśmy z oczu niedługo po wysadzeniu pierwszej anteny, ale poradził sobie )
Po przegrupowaniu się wyruszyliśmy wraz z Samaelem i grupką naszych w kierunku "materiałów niebezpiecznych", niestety wróg przeważał, a nas gonił czas pozostały do ewakuacji. Na szczęście niedługo potem spotkaliśmy Pawlacka i jego kompanów, tak przygotowani zmierzaliśmy do punktu ewakuacji, co poszło nam szybko i sprawnie. Zabezpieczyliśmy teren, odpaliliśmy świecę dymną i czekaliśmy na przylot helikoptera.
Około 5 minut przed przylotem wróg zaczął mocno atakować, w rezultacie jedna ze stron nie wytrzymała i padła, wielu chłopaków zginęło (w tym i ja), ale sporej grupie udało się ewakuować.
Co z resztą? O tym pewnie przekonamy się na kolejnej odsłonie
Manewry na duży plus, teren ma ogromny potencjał. Z tego co mi wiadomo nikt się nie wykruszył pomimo deszczu - kolejny duży plus.
Zawiodła komunikacja (przypadki friendly fire) oraz zbyt mała ilość map.
Terminatorstwa nie stwierdzono.
Panowie, dziękuję Wam za bardzo dobrą zabawę, pomimo całkowicie przemoczonych butów i spodni, świetnie mi się z Wami współpracowało, jeszcze raz dzięki! |
|
|
pawlack |
Wysłany: Nie 20:42, 26 Sie 2012 Temat postu: |
|
No to ja wziąłem na siebie rolę tego sennego lisa
Nie będzie zdjęć z tego co słyszałem więc wam opowiem jak było z mojej strony Nie może to być jednak relacja bo 80% czasu spędziłem poza naszymi głównymi siłami.
Jadąc na manewry musiałem używać najszybszego trybu wycieraczek by cokolwiek widzieć na drodze. Aura tego niedzielnego ranka wzbudzała silną pokusę zawrócenia i pójścia spać. Myślę, że stawienie się wszystkich zadeklarowanych na te manewry piratów w komplecie zasługuje na jakiś komentarz przy baretce. Powiem nieskromnie, że trzeba mieć pozytywnie nasrane w głowie by widząc co się dzieje za oknem jechać tarzać się po lesie . W takiej ulewie jeszcze nigdy nie grałem, a padało przez pierwszą połowę rozgrywki. (ranek przed niedźwiedzią łapą był całkiem pogodny w porównaniu z tym co działo się na sennym lisie)
Oczywiście jechałem nie zgrany w czasie z resztą chłopaków bo nieprzygotowanie sobie całego szpeju wieczorem w sobotę spowodowało takie opóźnienie w niedzielny poranek, że musiałem jechać bezpośrednio na teren działań. Jeszcze raz przepraszam, że nie dałem znać zawczasu, ale nie miałem jak. Spotkaliśmy się szczęśliwie na miejscu.
Przydzielono nas do teamu "atakujących ocalonych", a Tom przejął dowodzenie całości. Teoretycznie mieliśmy czekać na przybycie głównych sił z odsieczą, ale zamiast siedzieć na dupach od razu przeszliśmy do działania - Zajęliśmy stanowisko najbliższej nam anteny nim wróg zdołał tam dotrzeć w celu zorganizowania obrony. Chwile potem dołączyły do nas główne siły i pierwsza antena wyleciała w powietrze Doskonała robota! W tym momencie niestety impet naszego ataku osłabł (głównie przez dyskusje dot. nawigacji). Przebiliśmy się na południe szukając drugiej anteny i trafiliśmy na wrogą zasadzkę. W tym momencie ja z dwoma operatorami flankowaliśmy z prawej i dostaliśmy się pod ciężki ogień nieprzyjaciela, ale ten został ubity przez lewą flankę. Przedzierając się wzdłuż drogi w trójkę straciliśmy kontakt (również radiowy z głównymi siłami). I tak zaczął się okres błądzenia po terenie wroga w poszukiwaniu albo drugiej anteny - ale bez mapy nie miało to sensu, albo sił sprzymierzonych. Było to bardzo emocjonujące i ciekawe z naszego punktu widzenia jednak nie będę tego szczegółowo opisywał by nie przynudzać .
Podczas jednego z okrążeń terenu przypuszczalnej lokalizacji anteny trafiliśmy na 6-cio osobowy posterunek wroga. Wyglądało na to, że się nas nie spodziewali w tym rejonie, co bardzo nam pomogło w tym co się zaraz miało stać. Niestety jednak element zaskoczenia nie został w pełni wykorzystany bowiem podczas identyfikacji operatorów za skarpą zostaliśmy przyuważeni i to niestety nie my pierwsi otworzyliśmy ogień. Podjąłem decyzję - kazałem chłopakom flankować we dwójkę wroga z prawej - sprzyjało temu ukształtowanie terenu, a ja miałem ściągać na siebie ogień wychylając się co chwila w innym punkcie skarpy i oddając krótkie serie. Zadziałało. w trójkę wyeliminowaliśmy 6-cio osobowy oddział przeciwnika. Straty po naszej stronie - jeden ranny ale opatrzony, ja natomiast oberwałem w replikę więc biegałem chwilę z pożyczoną klamką. Tak czy siak czułem się niesamowicie podbudowany.
Po tej konfrontacji zapuściliśmy się w poszukiwaniu kogokolwiek tak daleko na południe, że zaszliśmy do punktu respawnu przeciwnika. Być może dostałbym za to po głowie od orgów, ale uznałem resp to resp - akurat pusty więc się respawnuję by odzyskać replikę i nie biegać już z pistoletem .
Następnie za pomysłem jednego z dwójki moich kompanów postanowiliśmy (i słusznie) olać anteny i szukać szczęścia na północy. Tam spotkaliśmy nasze główne wycofujące się siły, które nie dawały rady w szturmie na miejsce składowania "materiałów niebezpiecznych". Razem z nimi wycofaliśmy się do LZ by prowadzić ewakuację pod ogniem ścigających nas oddziałów obrony.
To by było na tyle. Impreza ogółem była jedną z lepszych tego typu. Jednak trochę w niesmak mi niemiła odprawa. Atak miał 4 zadania - przegrupować się, wysadzić 2 anteny w zupełnie różnych miejscach i zdobyć "materiały niebezpieczne". Pomijam już samą ewakuację, bo nikt nawet nie policzył operatorów którym się to udało.
Nie doczytałem się ani nie usłyszałem od orgów by jakieś zadanie było o wiele ważniejsze od pozostałych. Strona atakująca dała radę przegrupować się przy pierwszej antenie. Wysadzić obie i zrezygnowano ze szturmu na osławione materiały niebezpieczne, na rzecz ewakuacji. Na odprawie natomiast usłyszeliśmy, że strona atakująca dała klapę na całej linii, (tak padły pewne argumenty - to, że się pogubiliśmy, że był przypadek frendly fire i że nie podzieliliśmy sił by atakować cele jednocześnie). Po pierwsze wiadomo nic w takich warunkach nie robi się idealnie, ale zrealizowania większości zadań w ten czy inny sposób nie nazwałbym nigdy klapą na całej linii - i to w momencie kiedy o obronie nie powiedziano ani słowa. Po drugie - to, że org ma wyobrażenie jak należy daną misję wykonać nie znaczy, że wykonanie jej w inny sposób jest złe. Zwłaszcza jak cała nasza strona dysponowała jedną mapą. - Ciężko się wtedy podzielić na dwa teamy by jeden się nie zgubił.
Ja uważam, że odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Impreza była jak najbardziej udana i myślę, że będzie się można na spokojnie zastanowić na jakie elementy powinniśmy postawić nacisk przy najbliższych treningach.
Z tego miejsca chciałbym podziękować też operatorom, z którymi przyszło mi spędzić większość czasu, a których ksyw niestety zapomniałem (po raz 4rty chyba). Na pewno zaczynały się od M i F. Jak pogrzebię w wmasg-u to może znajdę |
|
|
Tomek |
Wysłany: Sob 18:18, 25 Sie 2012 Temat postu: |
|
Tak tak mam bliżej do centrum dąbrowy niż sosnowca |
|
|
Sil |
Wysłany: Sob 18:14, 25 Sie 2012 Temat postu: |
|
Tomek, rozumiem że zabierasz się z Samaelem?
Pawlack, jeśli chodzi o radio to ja biorę, w końcu trzeba przetestować nową zabawkę |
|
|
pawlack |
Wysłany: Sob 16:52, 25 Sie 2012 Temat postu: |
|
Bierze ktoś gmrs-a bo jak mam mieć tylko ja to nie będę bez potrzeby dźwigał |
|
|
Tomek |
Wysłany: Sob 16:11, 25 Sie 2012 Temat postu: |
|
Jak dam radę to będę tam gdzie zwykle |
|
|
pawlack |
Wysłany: Pią 19:26, 24 Sie 2012 Temat postu: |
|
Ok czyli tak czy siak M1 czeladź o 0800 |
|
|